wtorek, 16 sierpnia 2011

Artis Gilmore – od lepszych wymaga się więcej

Posted by Anonimowy On 21:23 0 komentarze





Autor: Morfeusz33


Artis Gilmore. Kto to taki … no właśnie. Dobre pytanie.

Tak na marginesie – to nie jest mój pierwszy tekst o Artis’ie Gilmore’rze. Dlaczego piszę o nim ponownie to Ci, którzy nie domyślają się tego na początku tekstu – uzyskają odpowiedź poniżej. Podpowiedź … na razie tylko tyle zdradzę – piszę ten tekst 16 sierpnia 2011 roku …

Wracając do tematu …

Jego osobę – to jest Artis’a Gilmore’a - znają już chyba tylko najbardziej zatwardziali fani i znawcy koszykówki, którzy doprawdy nie wiedzą co to przykładowo piłka nożna bo nie mieli czasu jej poznać – ponieważ tak głęboko trzeba dokopywać się w przeszłość, żeby coś wiedzieć o Artis’ie Gilmore’rze. A teraz na poważnie. Trudno przecież pamiętać nawet takiego giganta koszykówki, drugiego po Michael’u Jordan’ie koszykarza w historii, jak Kareem Abdul-Jabbar, który skończył karierę w NBA w lecie 1989 roku (a co dopiero „wcześniejszych” – Artis Gilmore karierę w NBA kończył wcześniej – a dokładnie rok wcześniej w 1988 roku – grając potem jeszcze rok w lidze włoskiej). Stare dzieje … Naprawdę stare dzieje …

Znowu coś na marginesie – nie musicie się ze mną zgodzić … ale moim zdaniem począwszy od numeru 3 w historii koszykówki można dyskutować, ale dwie pierwsze miejsca są już dawno zajęte – numer 1 Michael Jordan, numer 2 Kareem Abdul-Jabbar, a kto nie zgadza się – polecam odpowiednio: Chicago Bulls 1991 – 1993 i 1996 – 1998 (Jordan) i Los Angeles Lakers zwłaszcza z finałów 1985 z 38 letnim Abdul-Jabbar’em jako MVP Play-offs !!! 38 letni MVP Play-offs z 31 minutami na mecz, 22 punktami na mecz, 8 zbiórkami na mecz i 56% celności z gry … czapeczki z głów Panie i Panowie.

Artis Gilmore … Trochę porównania z Shaquille’m O’Neal’em (spokojnie fani Shaq’a – Shaq to jeden z pięciu najlepszych środkowych w historii – znacznie lepszy gracz od Gilmore’a). Artis to zawodnik wyższy i silniejszy od Shaq’a. Nie mówię, że cięższy, ale … wyższy i silniejszy; to na pewno. No i co z tego … ? Nie wiele … Ale idźmy dalej. Artis to zawodnik, który (podam statystyki z NBA bo wyglądają jeszcze bardziej zabójczo niż te z całej kariery w USA) trafił z gry 59,9% rzutów, który w ciągu 12 letniej kariery w samej NBA (a przed NBA grał w nieistniejącej już lidze ABA 5 sezonów !; czyli 12 + 5 sezonów) łapał ponad 11 zbiórek na mecz i blokował ponad 2 razy na mecz, zdobywając 18,9 punktów na mecz.

Trudno zaprzeczyć temu, że Artis Gilmore statystyki już zawsze będzie miał zabójcze. Powtórzmy sobie jeszcze raz krótko i Ci z Was, którzy coś o NBA wiedzą zrozumieją CO TO ZA STATYSTYKI: prawie 60% celności z gry, 11 zbiórek i 2 bloki na mecz, 19 punktów ma mecz przy wzroście 218 cm. Statystyki Gilmore’a to jak cios od Mike’a Tyson’a w najlepszym momencie jego kariery – jedno uderzenie i obudzisz się następnego dnia najwcześniej. Chciałbyś mieć takiego zawodnika w zespole ? Odpowiedź brzmi … nie. Zaskoczyłem ? Może trochę …

Artis to przede wszystkim coś jak wulkan energii tylko odwrotnie o 180 stopni czyli … chodząca na boisku łagodność … Mówiąc inaczej – zero zapalczywości i waleczności. Dla kogoś przy jego warunkach fizycznych … takie zabójcze statystyki to nic. To on powinien być najwybitniejszym koszykarzem w historii koszykówki. Przy nim Michael Jordan mógłby być co najwyżej podającym mu świeże bidony z napojami i pytającym jak się dziś Artis czujesz … Tak powinno być ! Ale nie … Artis po prostu nabijał statystyki bo był za silny, za dobry, żeby było inaczej, wykorzystując jednak swój potencjał w skromnej części – przegrywając na przykład w finale zachodu w 1983 w pamiętnej rywalizacji z Los Angeles Lakers, gdzie Kareem Abdul-Jabbar (owszem nie bez trudu), ale … skończył karierę tych wszystkich dziennikarzy, którzy wtedy pisali jak to Artis i jego zespół zmiotą Kareem’a z parkietu … !

Proponuję Wam przyjrzenie się tym dwóm filmikom z youtube, które świetnie to obrazują. Ci z Was, którzy znają angielski niech uważnie posłuchają komentarza w tle, który po prostu … mówi wszystko – tłumacząc krótko dokładnie to co ja myślę na temat Artis’a. Stać go było na więcej, ale … nie. Taki zawodnik do Hall of Fame ? Uważam, że nie zasługuje i piszę to krótko po jego wprowadzeniu do tego zaszczytnego grona Sław Koszykówki, gdzie trafił tylko za statystyki, bo postawą na boisku całkowicie nie zasłużył na takie wyróżnienie.

FILMIK NR 1 NA YOUTUBE

Filmik nr 1 pokazuje sytuacje, gdzie będący bardzo blisko kosza, wyjątkowo silny, wysoki, Artis Gilmore kończy akcję … prawie tracąc piłkę, na swoje szczęście będąc faulowanym, dzięki temu pozornie wygląda to na sukces. Jednak On – powinien jednym, dwoma ruchami zgubić obrońcę i wsadem skończyć akcję, a nie … bawić się nie wiadomo w co … Cieńko. Takie zagranie przeciwko niższemu o 10 cm przeciwnikowi ? Żeby przynajmniej rzucić hakiem lewą ręką, co potrafił fantastycznie robić … Nie … Artis próbował coś … zrobić.

Artis rehabilituje się robiąc wsad … kiedy jest sam na sam z pustym koszem po fantastycznym podaniu od kolegi z zespołu …

Hall of Fame ? Nie za bardzo …

FILMIK NR 2 NA YOUTUBE

Filmik nr 2 to kolejne nieporozumienie ze strony Artis’a. Znowu blisko kosza – no i znowu: zero próby wsadu, zero próby rzutu hakiem … Akcja ? Rzut z wyskoku zawodnika, który (mowa o Artisie …) podskakiwał (przy jego ciężarze, budowie ciała …) na chyba najwyżej 1 centymetr … Cieńko.

Fall of Fame ? Znowu nie za bardzo.

Byłem i jestem krytykiem Artis’a Gilmore’a w Hall of Fame ?

Dlaczego ?

Podsumuję to krótko. Ponieważ Artis Gilmore był równie wysoki, znacznie silniejszy, nie mniej techniczne potrafiący (trudny rzut hakiem) i to lewo ręczny … Był po prostu lepszy od Kareem’a Abdul-Jabbar’a. Poprawka – mógł być, ale nie był. Aż tyle i tylko tyle. Całe uzasadnienie. Koniec końców – Abdul-Jabbar to gigant koszykówki, a Gilmore … gigant statystyk, a to zasadnicza różnica !

Mówiąc inaczej, porównaniem „bardziej współczesnym” – Artis Gilmore to ktoś jak Shaquille O’Neal – tylko, że bez tego „wpływu na zespół” jaki O’Neal zawsze miał. Trudno to określić, trudno to nazwać, ale … to najważniejsze ! Tego uważam zawsze brakowało Gilmore’owi.







0 komentarze:

Prześlij komentarz