poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Posted by Anonimowy On 15:39 0 komentarze

Głośne nie - dla Ralph’a Sampson’a w Basketball Hall of Fame oraz trochę o polityce tej Hall of Fame




Autor: Morfeusz33

Każdy tekst powinien mieć wstęp – niech tekst więc na swój odpowiedni wstęp.

Przede wszystkim już kiedyś pisałem moją negatywną opinię na temat przyjęcia do Hall of Fame przy NBA Artis’a Gilmore’a (teksty na stronie www.dominikadamczyk.pl – menu główne kącik sportowy – artykuł z daty 13.11.2010, jak i z daty 16.08.2011). Zawodnika, który wyłącznie w statystykach wypadał na dominującego silnego podkoszowego. Oczywiście, ponieważ mój głos nie znaczy wiele mówiąc łagodnie – Artis Gilmore do Hall of Fame koszykówki trafił. Nie znaczy to, że nie mam potrzeby wyrażać swojego zdania na różne koszykarskie tematy. Tym razem postanowiłem napisać więc kolejny tekst tego typu – tym razem krytyczną opinię na temat wprowadzenia do tego zaszczytnego grona Ralph’a Sampson’a.

Ale od początku. Najpierw wyjaśnijmy w krótkich słowach czemu się tak w ogóle dzieje.

Myślę, że wśród kierownictwa Hall of Fame jest większość nawet osób, których pogląd na te sprawy jest identyczny jak mój – jednak nie mają oni innego wyjścia, ponieważ są ofiarami swoich błędów – swojego sukcesu. Chodzi o to, że kiedyś uroczystość ogłoszenia nowych członków Basketball Hall of Fame była skromną uroczystością, podobną rozmiarami widowni, oprawą, okolicznościami do wywiadów przed i po meczowych – uroczystością mieszczącą się w salce wielkości szkolnej salki ! Jednakże, pokolenie koszykarzy których reprezentantów wprowadzano do Holu Sław Koszykówki zawierało same genialne nazwiska (Larry Bird – bodajże 1998rok, krótko przednim jeszcze, ale głównie potem byli już tylko podobnej wielkości zawodnicy jak on Magic Johnson i inni z Dream Team 1992r. czyli seria niepodważalnych sportowych wielkości na czele z samym Nr 1 Michael’em Jordan’em nie tak dawno). Kibice koszykówki pokochali więc tą uroczystość, gdzie mogli cieszyć się jeszcze raz jako kibice tego czy innego idola. Przyciągały takie uroczystości jak choćby właśnie Jordan’a wejście do tego grona – przyciągały kibiców na miejscu (drogie bilety do ogromnej hali gdzie się to odbywa obecnie), przed telewizory, na stronę NBA. Słowem – zorientowano się, że na Basketball Hale of Fame można zarobić ! Jednakże … - moim zdaniem – pokolenie graczy, którzy 5 lub więcej lat temu pokończyło kariery (minus tych co już są w Hall of Fame) to już nie takie nazwiska jak Bird, Magic Johnson, Jordan, Karl Malone czy tym podobni. Jednak interes musi się dalej kręcić – jak już go tak niemożliwie ogromnie nadmuchano … Problem dla kogo teraz robić tą uroczystość ? Wyciąga się więc zawodników, których ktoś kiedyś za coś darzył sympatią, choć może według dotychczasowych wysokich wymagań do Hall of Fame, dotychczas w niej się nie znaleźli. Takich jak Artis Gilmore (218cm, niemożliwie silny, rzut hakiem lewą ręką, bardzo fajna fryzura; zero zaciętości czy sportowej złości dzięki czemu zawsze nabijał statystyki nie wysilając się za nadto) czy Ralph Sampson (224cm, dryblujący na wysokiej szybkości podkoszowy po którym spodziewano się, że będzie największym koszykarzem w historii, a którym nigdy on nie został; nie został nawet na dłuższą metę nikim więcej jak tylko wiecznie kontuzjowanym ogromnym zawodem dla klubów – głównie Houston Rockets i kibiców). Wróćmy jednak do Ralpha Sampson’a.

Żeby napisać wszystko co chciałbym o Ralph’ie Sampson’ie musiałbym napisać książkę. Stwierdziłem więc, że muszę w odpowiedni sposób mieszczący się w logicznych rozmiarach tekstu – znaleźć sposób na pokazanie, że Ralph Sampson nie powinien być w Basketball Hall of Fame. Myślę, że ten sposób znalazłem. A więc …

Statystyki sezonu regularnego Ralpha w sezonie 1985/1986 były następujące: 36 minut na mecz, zagrał na 82 mecze – w 79, trafiał 48% rzutów z gry i 64% rzutów osobistych, zbierał 11 zbiórek na mecz, w tym ponad 3 w ataku, zdobywał średnio 18,9 punktu na mecz i ponad 3 asysty na mecz. Są to statystyki bardzo ładne, jednak każdy kto naprawdę wie kim on był to rozumie, że równie dobrze mogło by być to 25 punktu na mecz i 15 zbiórki na mecz, gdyż tak jak Artis’owi Gilmore’owi również Ralph’owi Sampson’owi również brakowało niezbędnej dla sportowca siły mentalnej – psychicznej. Tak czy inaczej 18,9 punktu na mecz i 11,1 zbiórki na mecz „piechotą nie chodzi”.

Napisałem o jego statystykach z sezonu regularnego 1985/1986 dlatego, że … zagrał on w finałach NBA tylko raz – właśnie w lecie 1986 roku.

Jakie więc były jego statystyki w finałach NBA ? Przyjrzyjmy się im (statystyki z finałów NBA kontra z sezonu regularnego) (skorzystano z http://www.basketball-reference.com):

· punkty na mecz: 14,8 kontra 18,9

(4 punkty na mecz mniej !!!);

· celność gry: 43,8 kontra 48,8

(5% mniej !!!)

(grał w ataku w finałach NBA tak fatalnie, że … i tak dobrze, że osiągnął 40%);

· minuty na mecz: 32,2 kontra 36

(i tak dobrze – łapał tyle fauli i w takim tempie, że i tak dobrze, że przekroczył średnio 30 minut na mecz …);

· zbiórki: 9,5 kontra 11,1 ;

· Mecz numer 1 (wygrali przeciwnicy): rzuty z gry 1 na 13 (!!!!!); 2 punkty (!!!!!); 7 zbiórek ;

· Mecz numer 2 (wygrali przeciwnicy): rzuty z gry 7 na 14 ; 18 punktów; 8 zbiórek ;

· Mecz numer 3: rzuty z gry 9 na 14 ; 24 punkty; 22 zbiórki (w tym 7 w ataku) ;

· Mecz numer 4 (wygrali przeciwnicy): rzuty z gry 9 na 20 ; 25 punktów ; 7 zbiórek ;

· Mecz numer 5: rzuty z gry 5 na 7 ; 12 punktów ; 3 zbiórki ; plus … wszczęta bójka i wyrzucenie z meczu (!!!!!) ;

· Mecz numer 6 (wygrali przeciwnicy mecz i mistrzostwo NBA): rzuty 4 na 12 (!!!); 8 punktów (!!!!!) ; 10 zbiórek.

· Podsumowując mecze NBA:

Ø 1 świetny (Game 3);

Ø 2 przeciętne (Games: 2 – mało zbiórek i tylko 50% z gry / 4 – poniżej 50% z gry, mało zbiórek);

Ø 3 fatalne (Games: 1 – po prostu klęska / 5 – 3 zbiórki; bójka z facetem poniżej 190cm – Sampson 224cm – wyrzucenie z meczu i inne / 6 – po prostu klęska, zwłaszcza w 1 połowie meczu).

Wyraźnie widać, że Sampson jest na dużym minusie zaliczając 3 fatalne mecze

Zapraszamy do Holu Sław Koszykówki kogoś kto zagrał tylko jeden raz w finałach NBA, zaliczając po prostu fatalny występ; kogoś kto był jednym wielkim zawodem – zawiedli sięna nim kibice, szefowie klubów, całe NBA ? Mówcie co chcecie – uczelniane sukcesy … ale nie wiem czy sposób w jaki przeszedł karierę zawodową może być pominięty ?? Moim zdaniem nie.