sobota, 4 grudnia 2010

VC15 bio - Kidd, Carter, Jefferson - "Wielka Trójca"

Posted by Pacio #VC15 On 21:46 0 komentarze

Pierwsze spotkanie w barwach New Jersey Nets Vince rozegrał w tym samym miejscu, gdzie zakończył karierę z Toronto - w Detroit. Nets, którzy fatalnie rozpoczęli sezon, z meczu na mecz wyglądali coraz lepiej. Trio Kidd-Carter-Jefferson było postrachem całej ligi i zyskało przydomek Wielkiej Trójcy. Przy Kiddzie Vince się odrodził i ponownie zachwycał zagraniami. Carter po raz kolejny wystąpił w Meczu Gwiazd - znów został wybrany przez fanów do pierwszej piątki, chociaż po ilości głosów widać było, że wielu fanów się od niego odwróciło. Swoją grą w New Jersey jednak całkowicie na ten występ zasłużył. Prowadzeni przez będących w fenomenalnej formie Cartera i Kidda Nets wygrali 10 z ostatnich 12 spotkań i sezon zaliczyli z bilansem 42-40, rzutem na taśmę wyprzedzając w wyścigu o PO Cleveland Cavaliers. Będących na gazie Nets nagle zaczęła bać się cała liga, jednak zmęczeni walką w sezonie zasadniczym Carter i Kidd nie sprostali w pierwszej rundzie PO Miami Heat, z którymi gładko przegrali 0-4. Heat kilka tygodni później zostali mistrzami NBA. Podsumowując ten sezon nie sposób nie podzielić go na 2 okresy: 1 - słabiutki - w barwach Raptors, oraz 2 - fenomenalny - w barwach Nets.
Vince w New Jersey odzyskał status niekwestionowanej gwiazdy, ale w pamięciach wielu kibiców pozostał jako potwór bez serca, dla którego liczy się tylko jego własne dobro, a nie dobro drużyny. Wyraz temu świetnie dali 15 kwietnia 2005 roku fani Toronto Raptors. W pierwszym powrocie do Kanady fani buczeli za każdym razem, gdy Vince dotykał piłki - zresztą robią to do dziś. Carter odwdzięczył im się 39 punktami i zwycięstwem swojego zespołu. Średnie Vince'a z tego sezonu wyniosły 24,5 punktów, 5,3 zbiórek i 4,2 asyst na mecz.

Sezon 2005/2006 miał pokazać prawdziwą wartość New Jersey Nets. Zdrowa trójka uzupełniona rozwijającym się Nenadem Krsticem i rezerwowymi na poziomie Jeffa McInnisa miała walczyć o najwyższe lokaty w Konferencji. Rok ten rozpoczął się jednak falstartem. Nets grali przeciętnie, a sam Carter rzadko przypominał siebie z końcówki ubiegłego sezonu. Przełom nastąpił w grudniu - Vince wział się w garść i dostał swobodę w ataku od trenera Lawrence'a Franka, co zaowocowało 10 zwycięstwami z rzędu. Seria zakończyła się 8 grudnia 2006 pamiętnym meczem wyjazdowym z Toronto Raptors, w którym Vince rzucił 42 punkty i trafił za 3 na 0,1 sekundy przed końcem, łamiąc serca swoim byłym kibicom i dając zwycięstwo swojej drużynie 105:104.

W trakcie tej serii Vince tuż przed świętami Bożego Narodzenia wyrównał swój rekord punktowy (51) w meczu przeciwko Miami Heat. Wszystko wyglądało nieźle - Nets pokonywali słabsze od siebie drużyny i pewnie dążyli do zwycięstwa w swojej - najsłabszej w całej lidze - dywizji. Vince znów zagrał w Meczu Gwiazd - tym razem jednak, po raz pierwszy w historii nie został wybrany doń przez kibiców, a przez trenerów jako rezerwa. I tak wyszedł jednak w pierwszej piątce, zastępując kontuzjowanego Jermaine'a O'Neala. Gdy Nets przegrali 3 z 4 spotkań na początku marca, znów odezwali się krytycy. Na odpowiedź Nets nie trzeba było długo czekać - New Jersey wygrało 14 spotkań z rzędu, co było najdłuższą serią w danym sezonie w NBA i wyrównaniem rekordu klubu. Nets z bilansem 49-33 wygrali swoją dywizję i pewnie awansowali do Play-Off. Carter ze średnią 24,2 punktów na mecz był najlepszym strzelcem drużyny. Po przegranej w PO z Miami Heat w NBA zaczęto się zastanawiać ile tak naprawdę jest warta drużyna z 3 świetnymi graczami obwodowymi, kulejąca jednak pod koszem.

0 komentarze:

Prześlij komentarz