wtorek, 23 listopada 2010

VC15 bio - początki w NBA

Posted by Pacio #VC15 On 20:52 0 komentarze

Swoje pierwsze punkty zdobył w meczu z Boston Celtics, trafiając fadeaway'a z linii bocznej. Ogólnie w debiucie zdobył 16 punktów i 3 zbiórki. Tylko w pierwszym meczu wychodził z ławki - wszystkie pozostałe rozpoczął w pierwszej piątce. Z miejsca stał się ulubieńcem publiczności. Dzięki jego ekscytującym wejściom pod kosz, które kończone były wsadami, hala Toronto Raptors wypełniała się coraz szczelniej. Vince był liderem drużyny. Średnio zaliczał 18,3 punktów, 5,7 zbiórek i 3 asysty na mecz. Jego rekord punktowy ustaił w przegranym meczu z Houston Rockets i wynosił on 32 punkty. 6-krotnie zaliczył double-double. Został wybrany debiutantem roku (Rookie of the Year), zdobywając 113 ze 118 głosów. Naturalnie został również wybrany do piątki najlepszych debiutantów sezonu 1999. Miał najlepsze statystyki spośród debiutantów w punktach i blokach.

O statusie Vince'a jako gwiazdy świadczyły opinie kolegów po fachu: "Gdybym wyprowadzał kontratak i miał Boga po lewej stronie, a po prawej Vince'a, podałbym do Vinsanity'ego" - Dennisa Scotta, czy "Przyjeżdżamy do różnych aren, a wszyscy ci kibice przychodzą, bo wiedzą, że do miasta przyjeżdża Vince Carter" - Kevin Willis. Zaraz po tym, jak został wybrany w Drafcie poczynił kroki, aby założyć własną fundację pomagającą potrzebującym. Doprowadziło to do założenia Fundacji Nadziei pod koniec 1998 roku, której kierowniczką została jego matka Michelle. Zaraz po otrzymaniu nagrody dla debiutanta roku udał się do swojej szkoły średniej, gdzie przeznaczył 10,000$ na rozwój programu koszykówki oraz zespołu muzycznego.

Bogatszy o wiele doświadczeń Carter przystąpił pełen nadziei do sezonu 1999/2000. O ile debiutancki sezon sprawił, że nazwisko Carter znali tylko regularnie oglądający NBA fachowcy, o tyle po tym sezonie Vince'a znał już każdy kto choć trochę interesował się tą ligą. Dzięki jego świetnej grze Toronto Raptors po raz pierwszy w historii klubu awansowali do fazy Play-Off, a sam Vince był jednym z kandydatów do nagrody za największy postęp (Most Improved Player). Znów regularnie pokazywał się w cotygodniowych zestawieniach najlepszych akcji ligi, znów pobijał rekord za rekordem. Bezapelacyjnie wygrał w głosowaniu kibiców na pierwsze piątki do Meczu Gwiazd, który miał odbyć się 13 lutego w Oakland. Dzień wcześniej wziął jednak udział w legendarnym Konkursie Wsadów, który powracał do Weekendu Gwiazd po 3-letniej absencji. Konkurs ten uznawany jest do dziś przez wielu za jeden z najlepszych w historii, jeśli nie najlepszy, a oprócz Vince'a wzięli w nim udział m.in. Tracy McGrady i Steve Francis. 


Carter zaprezentował wiele świetnych wsadów (np. połączenie windmilla z 360, alley-oop z przełożeniem piłki pod nogą czy legendarny wsad z łokciem), wprawiając w osłupienie nie tylko fanów na całym świecie, ale też uznane już gwiazdy NBA, takie jak Shaquille O'Neal, Kevin Garnett czy Gary Payton. Wygrał konkurs bezapelacyjnie, kończąc go wsadem oburącz z linii rzutów osobistych. Dzień później zadebiutował w barwach Wschodu w Meczu Gwiazd, w którym zdobył 12 punktów. Dokładnie 2 tygodnie później Toronto grało u siebie z Phoenix Suns. "Air Canada" nie zawiódł - pobił swój rekord punktowy (ważny do dziś), rzucając 51 punktów, a Raptors wygrali 103:102. Zanim wprowadził Raptors do Play-Off zaliczył jeszcze swoje pierwsze triple-double w karierze w kwietniowym meczu przeciwko Cleveland Cavaliers (31 pkt., 11 zb., 10 as.).

Sezon zakończył ze średnimi 25,7 punktów na mecz (4 średnia w lidze - lepsi byli tylko Shaq, Allen Iverson i Grant Hill), 5,8 zbiórek i 3,9 asyst na mecz. Raptors z bilansem 45-37 zakończyli sezon na 3 miejscu w Central Division i w pierwszej rundzie PO zmierzyli się z New York Knicks, z którymi jednak szybko przegrali 0-3. Carter poprzysiągł zemstę, zapewnie nieświadom, jak szybko będzie miał ku niej okazję. Na osłodę zostało wyróżnienie, którym było wybranie go do trzeciej piątki NBA za sezon zasadniczy 1999/2000. Vince poza treningami z Toronto na rozwój umiejętności poświęcał też swój wolny czas - grając m.in. z chłopakami ze szkoły średniej, którzy słabsi fizycznie podwajali go i potrajali. Mnóstwo czasu poświęcał również na ćwiczenie rzutów z dystansu, czego efekty było widać gołym okiem. Drużyny nie mogły już tylko bronić się przed jego wjazdami pod kosz - musiały również uszanować jego umiejętności rzutu z wyskoku.

0 komentarze:

Prześlij komentarz