środa, 6 lipca 2011

1997 Jazz-Bulls Game1 NBA Finals

Posted by Pacio #VC15 On 23:35 2 komentarze

Jak już zapowiadałem rozpoczynam serię artykułów od Finałów NBA w roku 1997.
Chicago Bulls z powracającym Jordan'em, Pippen'em i Rodman'em zaliczyli w tym roku fantastyczny sezon od bilansu 69-13 w regular season do wyelimonowania w drodze do Finału NBA kolejno Washington Bullets (3-0), Atlanta Hawks (4-1) i Miami Heat (4-1).
Utah Jazz pod sterami Jerry'ego Sloan'a osiągnęli bilans 64-18, a w PO bez większych problemów wyelimonowali LA Clippers (3-0), LA Lakers (4-1) i Houston Rockets (4-2).

Sam mecz był niezwylke wyrównany z minimalną przewagą Utah Jazz, jednak w drugiej połowie meczu Jordan do spółki z Pippen'em pokazali jak ważna jest ich obecność w zespole i pociągnęli swój zespół praktycznie w duecie.
O samym meczu nie bedzie jednak dzisiaj dużo mimo iż pojedynek był bardzo emocjonujący.
Więcej będzie o graczach. O tym jak wyłączano z gry duet Stockton-Malone, tejemnicy efektywności gry na tablicach Dennis'a Rodman'a, czy poznaniu geniuszy Michael'a Jordan'a.

"Stockton to Malone"
-to wyrażenie stało się słynne w latach '90. Tutaj znowu znalazło zastosowanie jednak obrona jaką stawiali Rodman i Harper zmusiła Stocktona w sumie to 7(!) strat, a The Mailman dostarczył tylko 10 ze swoich 22 przesyłek (rzutow z gry).

Tajemna moc Rodman'a
-nie tkwi w samej jego umiejętności zbierania piłek. Obserwowałem go uwaznie przez cały mecz. W ataku, kiedy dostał piłkę wydawał się, mówiąc kolokwialnie, totalnym drewnem. Kiedy jednak jej nie miał potrafił świetnie się ustawiać, ściągać krycie, robic miejsce lepiej wyszkolonym technicznie kolegom. W obronie również znakomicie się ustawiał, a przede wszyskim wkładał dużo serca i walki w grę. Wracając do tajemnicy jego efektywności w zbiórkach...żadnej tajemnicy nie ma i nie było. Po prostu dużo walczył, a do tego był szybkim zawodnikiem co dawało mu przewagę w tym elemencie gry. OK, miał ten niebywały instynkt, potrafił obliczyć tor lotu piłki, a następnie znaleść się w miejscu gdzie (przypuszczalnie) ona wyląduje, jednak dodając do tego szybkość i walkę mamy gracza który ze wzrostem zaledwie 2.04 m zebrał w ciągu całej kariery NBA 11 954 zbiorki, a w ośmiu sezonach pod rząd (1990/1991-1997/1998) był liderem w lidze w tej kategorii nie schodząc z poziomu (ponad) 20 zbiórek na mecz

Geniusz Michael'a Jordan'a
Dopiero po tym meczu zdałem sobie sprawę z geniuszu Michael'a Jordan'a. Wielu (oj wielu :]) przekonywało mnie do tego, że jest o gracz wykraczający podan wszelkie standardy, mistrz w swoim fachu, gracz nie z tej Ziemi. Jakoś mnie to nieprzekonywało. Widziałem parę zagrań na youtube, wiele wsadów, widziałem w końcu jego statystyki i dorobiek mistrzowski. Wiedziałem jednak, że meczu sam zowodnik nie wygra (pozdrowienia dla LBJ), nie na poziomie PO, czy w końcu Finałów. Zdarzały się mecze, pojedyńcze mecze, gdzie zawodnik wskakiwał na najwyższą półjkę swoich możliwości i poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa, dwóch, trzech, praktycznie w pojedynkę. Nie zauważyłem jednak, żeby taki gracz wytrzymał na tym poziomie przez całe PlayOffs czy nie był wcześniej powstrzymany przed znakomity defence rywali.
Tu Jordan rownież nie grał sam. Miał u boku Pippen'a i wielu zadaniowców od Rodman'a począwszy, a na oni'm Kukoc'u kończywszy. Pokazał (mi w szczególności), że w wieku 35 (!!) lat potrafił pociągnąć swoją druzynę do sukcesu w Finale NBA. Wiedziałem przed meczem, że MJ w tym roku był już graczem doświadczonym, czy jak kto woli "starzejącym się". Po meczu przeczytałem jednak, że miał wtedy 35 lat. DAMN IT! Ruszał się jak 20-sto paro latek!


Wróćmy do meczu.
Wyrownane mecze kończą zazwyczaj nerwowe końcowki. Momenty gdzienawet najlepsi padają łupem wojny toczącej się w ich głowach. Tak stało się z graczem, który zachwycił mnie swoją grą. Silny skrzydłowy Jazz - Karl Malone spudłował na 7.5 sekundy przed końcem meczu 2 rzuty wolne przy stanie 82-82. Wtedy ostatni bieg włączył MJ. Zebrał piłkę i natychmiast Chicago zabrało czas. Malone wyglądał na wyraźnie wstrząśniętego. Tłumaczyć go mozna tym, że był to jego pierwszy mecz w Finałach NBA i takie rzeczy po prostu się zdarzają, jednak taki gracz jak The Mailman, lider zespołu, nie powinien do takiej sytuacji dopuścić. Końcowe sekundy musiały należeć tylko do jednego gracza. tak. Jordan kóry wrzucił ostatni bieg postanowił (co zdarzało się już często) wziąść ciężar gry, a właściwie ostatniej akcji....a przede wszystkim ciężar odpowiedzialności, na swoje barki.
Poniżej filmik ktory doskonale przedstawia opisane przeze mnie ostatnie sekundy Game 1 Finałów NBA w 1997.




PS. Jordan oczywiście trafił swoój rzut, a Chicago wygrało Game 1 84-82.

2 komentarze:

Przeczytałem.
"Głębokość analizy" i emocje autora, które się daje wyczuć mnie powaliły ;) ...
PacioVC15 mi tutaj poziom normalnie ciągnie w górę jeszcze bardziej ...

No w końcu sie wogóle wziął za 'jako-taką' robotę ;)

Prześlij komentarz