poniedziałek, 15 października 2012

Posted by Manek On 23:27 1 komentarze

Zapowiedź sezonu 2012/13 - Philadelphia 76ers

Kolejnym zespołem w tej - jakże ciekawej dywizji jest Philadelphia 76ers. U siedemdziesiątek szóstek również nastąpiły spore przetasowania w składzie. Wieloletniego lidera Andre Iguodalę zastąpiono nowym Andrew Bynumem, robiąc przy okazji trochę porządków w kontraktach, by za rok, zaoferować ex Jeziorowcowi maksa.

Backcourt - największą stratą jest odejście jednego z najlepszych strzelców w całej lidze - super rezerwowego - Lou Williamsa, któremu nie zaproponowano nowego kontraktu. Pozbyto się także Jodiego Meeksa, który znalazł angaż w LA. Na ich miejsce sprowadzono weterana Jasona Richardsona (w ramach wymiany, w której do Filadelfii trafił Bynuma), oraz Nicka Younga. Obaj pozyskani zawodnicy są bardzo dobrymi, ale również bardzo egoistycznymi strzelcami i przeciętnymi defensorami. Doświadczenie J-Richa może okazać się przydatne tej młodej ekipie, choć jest to transfer ryzykowny biorąc pod uwagę trudny charakter Jasona, oraz to, że ostatnie lata nie były dla niego specjalnie udane, a szczególnie ubiegły sezon, w którym notował najniższą średnią punktów w całej karierze - zaledwie 11.6 na meczu, rzucając również z najniższą skutecznością - niewiele ponad 40% (choć wyższą, niż wspomniany wcześniej Nick Young). Wydaję się także, że podobnie jak w poprzednim sezonie sporo czasu na "dwójce" dostanie Evan Turner. Nadchodzący sezon może być za to przełomowy dla pierwszego rozgrywającego ekipy z Filadelfii - Jrue Holiday'a, który walczy w tym sezonie o nowy (prawdopodobnie bardzo lukratywny, może nawet maksymalny) kontrakt. Po odejściu Iguodali to od niego i Bynuma będzie zależeć najwięcej. Czy młody rozgrywający jest gotowy na przejęcie zespołu i zostanie mentalnym liderem Sixers? Problem może być brak wartościowego zmiennika dla Jrue, ponieważ rolą tą podzielą się weteran Royal Ivey, i debiutant Maalik Wayns.


Frontcourt - odeszło obu podstawowych skrzydłowych - Iguodala (do Nuggets, w ramach wymiany, w której pozyskano Bynuma) i Brand (amnestia), przez co więcej zależeć będzie od Evana Turnera, Thaddeusa Younga i odkrycia poprzednich play-off - Levoy'a Allena, po przyjściu Bynuma na "czwórkę" zostanie też przesunięty Spencer Hawes. W wyjściowym składzie zobaczymy prawdopodobnie Turnera, Hawesa i Bynuma, a z ławki wchodzić będą wspomniani wcześniej Thad Young i Allen, oraz pozyskany z Warriors Dorell Wright i pierwszy numer draftu w 2001 roku - Kwame Brown (wolny agent), na "trójce" mogą również grać Richardson i Nick Young. Frontcourt Sixers prezentuje się niezwykle ciekawie, a Doug Collins będzie miał wiele opcji ustawień, począwszy od ofensywnie usposobionej Nick Young - Wright - Bynum, nastawioną na grę inside - outside, gdzie Andrew będzie miał dużo miejsca i wiele okazji do gry 1 na 1, poprzez wyjściową Turner - Hawes - Bynum, która świetnie będzie się sprawdzać w grze kombinacyjnej, a na defensywnej Thad Young - Allen - Brown kończąc.

W Filadelfii złożono bardzo ciekawy zespół, który powinien w tym sezonie awansować do play-off, a tam mogą sprawić niespodziankę, jednak nie jestem zwolennikiem teorii, że dzięki pozyskaniu Bynuma mają jedną z najmocniejszych ekip na wschodzie, sądzę, że mają zespół na pierwszą rundę (przy odrobinie szczęścia może drugą) PO. Co prawda w konferencji znajdziemy niewielu centrów mogących jak równy z równym walczyć z Bynumem, jednak w poprzednich play-off miał on obok siebie Kobe'a i Gasola, a Lakers skończyli sezon z niezbyt powalającym bilansem 45-21, po czym w play-off doszli tylko do drugiej rundy. Gołym okiem widać, że składowi Sixers, mimo iż jest naprawdę niezły, sporo brakuje do Lakersów z ubiegłego sezonu, a według mnie wyżej notowani na wschodzie są Heat, Celtics, Bulls, a także Pacers i Knicks.

piątek, 12 października 2012

Posted by Manek On 11:25 2 komentarze

Zapowiedź sezonu 2012/13 - New York Knicks

New York Knicks dwa lata temu, poprzez sprowadzenie Amar'e Stoudamire'a zapoczątkował falę zmian, które miały sprawić, że drużyna z Big Apple znowu będzie się liczyć w lidze. Jeszcze w trakcie sezonu 2010/11 w ramach wymiany z Nuggets do Stoudamire'a dołączył Carmelo Anthony, a latem 2011 także Tyson Chandler. Niestety jak na razie zmiany te nie dały oczekiwanego rezultatu. W tej przerwie w Nowym Jorku postawiono na wzbogacenie składu niezbędnym doświadczeniem, poprzez sprowadzenie kilku weteranów.

Backcourt - spore przetasowania, z ubiegłego rosteru pozostali tylko: przebojowy i znakomicie rzucający combo guard - J. R Smith, oraz Iman Shumpert - 17 numer ubiegłorocznego draftu, mający za sobą świetny debiutancki sezon (wybrany do All-Rookie 1st Team). Po stronie ubytków: starta rewelacji poprzednich rozgrywek Jeremy'ego Lina, który przebojem wdarł się do ligi i uratował sezon dla Knicks - nie zdecydowano się na wyrównanie oferty Rockets, a także Landry'ego Fieldsa - nie zdecydowano się na wyrównanie oferty Raptors, Toney Douglas oddany do Rockets (w ramach wymiany za Camby'ego), a także zrezygnowanie z usług Barona Davisa i Mike'a Bibby'ego. W Nowym Jorku pojawili się za to weteran, mistrz NBA z Dallas Mavericks, prawdopodobnie najlepszy rozgrywających ostatnich 2 dekad, drugi w historii NBA pod względem łącznej ilości asyst, jak i przechwytów w przeciągu całej kariery (w obu przypadkach tylko za Johnem Stocktonem) - Jason Kidd. Do Big Apple wraca też Raymond Felton (once a Knick, always a Knick), który po bardzo udanym epizodzie w Knicks w sezonie 2010/11 (średnio 17,1 punktu, 9,0 asysty i 1,8 przechwytu w każdym meczu - jego nazwisko było nawet wymieniane w gronie kandydatów do występu w all-star game) został oddany do Nuggets (w ramach wymiany za Melo), a później do Blazers (w zamian za Andre Millera), gdzie rozczarował w ubiegłym sezonie, przez co nie zdecydowano się na przedłużenie z nim umowy. Teraz będzie próbował odbudować formę w Nowym Jorku. Kolejnym nabytkiem Knicks jest Ronnie Brewer, znany ze swojej świetnej defensywy i widowiskowej gry shooting guard, który niewątpliwie bardzo przyda się w rotacji defensywnej, szczególnie podczas absencji borykającego się z kontuzjami Imana Shumperta. Backcourt Knicks uzupełnią: legenda europejskiej koszykówki, argentyński rozgrywający Pablo Prigioni, który w wieku 35 lat zdecydował się spróbować swoich sił w NBA, młodszy brat J.R Smitha - Chris i mający za sobą znakomity sezon w Serie A James White.

Frontcourt - tutaj tkwi siła Knicks, trójka Carmelo Anthony, Amar'e Stoudamire i Tyson Chandler to na papierze jeden z najmocniejszych (o ile nie najmocniejszy) frontcourtów w lidze, problemem jest tylko brak "chemii" między gwiazdami - statystyki Amar'ego znacznie spadły, od kiedy dominującą pozycję pod koszem zajmuje Ty i nie ma dla niego tyle miejsca w pomalowanym, a przez obecność Melo nie dostaje już także tylu piłek co w swoim pierwszym sezonie w Knicks. W tym kontekscie bardzo pomocny może się okazać powrót Raymonda Feltona, który świetnie współpracował na parkiecie z Amar'e podczas swojego poprzedniego pobytu w Nowym Jorku. Jeśli Stoudamire w dalszym ciągu nie będzie potrafił się odnaleźć, bardzo możliwe, że zarząd Knicks zdecyduje się na oddanie go do innego zespołu. Najpoważniejszym wzmocnieniem pod koszem jest pozyskanie Marcusa Camby'ego (once a Knick, always a Knick) z Rockets, który mimo 38 lat wciąż jest jednym z lepszych defensorów w lidze, a zaangażowania i serca do gry w obronie mogłoby mu pozazdrościć wielu młodszych graczy (choćby. wspomniany przed chwilą Amar'e). W składzie Knicks mamy zatem dwóch zdobywców nagrody Defensive Player of the Year (Camby 2006/07 i Chandler 2011/12). Frontcourt uzupełnią weterani Rasheed Wallace i Kurt Thomas(once a Knick, always a Knick), oraz Steve Novak - jednowymiarowy zawodnik, które ze względu na świetny rzut zza łuku (lider NBA w odsetku trafień za trzy punkty w poprzednim sezonie) jest niezwykle przydatny przeciwko obronie strefowej, czy przy rozciąganiu defensywy rywali, dzięki czemu Melo i Amar'e mają więcej miejsca do gry 1 na 1.

Bez wątpienia w tym sezonie wszyscy w Nowym Jorku liczą na coś więcej niż pierwsza runda play-off, jednak czy stać Knicks na wyrównaną walkę z Heat bądź Celtics? Czas pokaże. Na tą chwilę wydają się być pewniakiem do play-off. Sygnał władz jest dość jasny - pozyskanie kilku graczy, którzy mają za sobą występy w finałach NBA (Kidd, Wallace, Camby, Thomas) ma dać zespołowi niezbędne doświadczenie w walce o najwyższe cele, ale z drugiej strony, każdy z tej czwórki swój prime ma już dawno za sobą i wszyscy należy do ścisłej czołówki najstarszych graczy NBA: Thomas jest najstarszy (40 lat), Kidd trzeci (39 lat), Camby piąty, a Wallace szósty (obaj po 38 lat). Skład Knicks prezentuje się imponująco, jednak nazwiska nie grają, a trenera Woodsona czeka dużo pracy, by stworzyć z tej drużyny zespół mogący powalczyć o finał konferencji w nadchodzącym sezonie.

Posted by Manek On 00:16 2 komentarze

Zapowiedź sezonu 2012/13 - Brooklyn Nets

W Nets najwięcej się działo podczas przerwy między sezonami - zmiana nazwy, zmiana lokalizacji, nowa hala, nowe stroje. Niewątpliwie nowi Nets mają ogromne aspiracje i spore oczekiwania w tym sezonie.

Backcourt - Brooklynowi udało się podpisać nową umowę z jednym z najlepszych rozgrywających w lidze - Deronem Williamsem, który był kuszony przez kilka innych ekip z mistrzami NBA a.d. 2011 Dallas Mavericks na czele. Dalej mamy trade Joe Johnsona - majstersztyk, biorąc pod uwagę, że Nets nie oddali w nim żadnego z zawodników, na których zatrzymaniu im zależało (Lopez, Humpries, Brooks, Wallace), a do Atlanty trafili niechciani w Nets: Morrow, Stevenson, Farmer (którego kontrakt Hawks krótko potem wykupili) i Petro. Dwójka Williams - Johnson to obecnie jedna z najlepszych wyjściowych par guardów w całej lidze, są oni gwarantem wysokiej jakości w ofensywie. Ich zmiennikami będą: weteran C. J Watson, mający za sobą bardzo dobry sezon w Bulls oraz jeden z największych przechwytów ubiegłorocznego draftu (wybrany z odległym 25 numerem) MarShon Brooks, który w swoim debiutanckim sezonie notował średnio 12,6 pkt w meczu.

Frontcourt - wyjściowa trójka bez zmian (Wallace, Humpries, Lopez), ale z nowymi kontraktami, przetasowania są za to na ławce. Nets pozyskali wielkiego walczaka - Reggiego Evansa, który da zespołowi twardą, nieustępliwą walkę w defensywie i wiele ważnych zbiórek, co będzie niezwykle ważne, biorąc pod uwagę fakt, że Brook Lopez, mimo ogromnego potencjału ofensywnego, słabo broni, nie lubi się angażować w przepychanki pod koszem i jest jednym z najsłabiej zbierających środkowych w lidze (swoją drogą 60 mln dolarów za 4 lata gry dla kontuzjogennego centra, który ma tyle mankamentów to spore przepłacenie). Na Brooklynie pojawią się też dwaj gracze, którzy w nadchodzącym roku będą mieli sporo do udowodnienia, po tym jak zostali spisani na straty przez poprzednich pracodawców, a mianowinie Andray Blatche i Josh Childress. Szczególnie ten pierwszy, któremu jeszcze dwa lata temu wróżono niezłą karierę, po tym jak zastępując w drugiej połowie sezonu 2009/10 oddanego do Cavs Antawna Jamisona osiągał średnie na poziomie ponad 20 pkt i 10 zb, niestety wydaje się, że przez trudny charakter, ogromne ego i lenistwo zmarnuje swój talent. Kolejnym graczem, skuszonym przez Nets jest Mirza Teletović, gwizda europejskiej koszykówki, mający za sobą świetne występy dla Caja Laboral.

Skład Nets uzupełnią weterani Jerry Stackhouse i Keith Boogans oraz kilku debiutantów, wśród których na szczególną uwagę zasługuje Tornike Shengelia, syn mającego za sobą grę w Śląsku Wrocław Khaki, którego pewnie fani koszykówki pamiętają, nie ze względu na jego dobrą grę dla ówczesnego mistrza polski, a przez bujne włosy na plecach, dzięki którym stał się ulubieńcem wrocławskiej publiczności.

W Nets brak, moim zdaniem, odpowiednich proporcji pomiędzy atakiem, a obroną. Na papierze ich skład prezentuje się bardzo mocno, mają jednak zbyt wielu specjalistów od ofensywy (Williams, Johnson, Humpries, Lopez, Blatche, Brooks), a jak wiadomo tytuły wygrywa się obroną. Mimo to jeśli ominą ich kontuzje, awans do play-off wydaje się być formalnością, a druga runda jest jak najbardziej w ich zasięgu.

środa, 10 października 2012

Posted by Manek On 21:19 1 komentarze

Zapowiedź sezonu 2012/13 - Boston Celtics

Sezon zasadniczy coraz bliżej, większość zespołów skompletowała już skład. Najwyższa pora bliżej się im przyjrzeć. Zacznę od Atlantic Division i Boston Celtics.

Mistrzowie NBA z 2008 roku, w poprzednich rozgrywkach ulegli w finale konferencji Miami Heat, było wtedy widać, że Celtowie mają za krótką ławkę, i że podstawowa piątka (szczególnie The Truth i Big Ticket) potrzebują wartościowych zmienników. Udało się to osiągnąć bez dokonywania spektakularnych transferów. W porównaniu do ubiegłorocznego składu, jedyną poważną stratą jest przejście Ray'a Allena do drużyny największych rywali - czyli Heat, poza tym w Bostonie pojawiło się kilku ciekawych i niewątpliwie wartościowych graczy.

Zacznijmy od obwodu. Strata wspomnianego wyżej Allena i zakończenie kariery przez Kenyona Doolinga, zrekompensowane zostały poprzez zatrudnienie super rezerwowego - mistrza NBA z 2011 roku - Jasona Terry'ego - typowego combo guarda, świetnego w kontrataku, potrafiącego poderwać zespół, a nawet odwrócić losy meczu, paroma skutecznymi akcjami, oraz znanego z dobrej obrony, ale potrafiącego też przymierzyć z dystansu Courtney'a Lee. Dodajmy do tego znakomitego Rajona Rondo i Avery'ego Bradley'a i obwód Celtów prezentuje się bardzo dobrze. W poprzednich play-off, po kontuzji Bradleya, w Bostonie nie było wartościowych zmienników dla Rondo i Allena, teraz Celtowie mają czterech dobrych guardów, z których każdy może grać na wysokim poziomie przez ponad 30 minut w meczu.

Frountcourt - największe wzmocnienia to powrót uniwersalnego Jeffa Greena (po rocznej absencji spowodowanej problemami z sercem) i steal Jarreda Sullingera z dalekim 21 numerem w tegorocznym drafcie. Paul Pierce, Brandon Bass i Kevin Garnett zyskali zmienników, jakich nie mieli w poprzednim sezonie. Green, który świetnie czuje się zarówno w walce pod koszem, jak i na dystansie da Piercowi niezbędne chwile wytchnienia, natomiast Sullinger odciąży Garnetta w obronie i przepychaniu się pod koszem z rosłymi środkowymi przeciwnika, do tego dobrze zbiera, co było piętą achillesową zespołu w ubiegłym sezonie. W obwodzie pozostają jeszcze Darko Milicic, Jason Collins, Fab Melo i Jesper Wilcox, przez co ławka Celtów wydaje się być bardzo mocna.

W Bostonie udało się dodać do drużyny, to czego najbardziej w niej brakowało w starciach z Miami - czyli rezerwowych, którzy z powodzeniem mogą zastępować graczy podstawowej piątki. Należy też dodać, że Courtney Lee, Jeff Green i Jarred Sullinger mogą okazać się bardzo przydatni w rotacji obronnej, szczególnie pierwsza dwójka broniąc przeciwko LeBronowi Jamesowi.

Fani Celtów mogą zatem w sezonie regularnym spać spokojnie, ponieważ musiałaby się zdarzyć jakaś katastrofa, by Boston nie zagościł w kwietniu w play-off (osobiście uważam, że nawet bez Rondo, Pierca i Garnetta mogliby z powodzeniem walczyć o "ósemkę"). Później jednak będzie bardzo ciężko, nie można zapomnieć, że The Truth i Big Ticket są coraz starsi, a na wschodzie będzie większa rywalizacja niż w ubiegłym sezonie, oprócz Heat, są jeszcze Bulls, Knicks i Nets, trzy głodne sukcesów, naszpikowane gwiazdami teamy, a także Sixers i Pacers.

Czy zatem Celtów stać w tym sezonie na finał, na pewno tak, jeśli ominą ich kontuzje, jeśli KG zagra na równie wysokim jak rok temu poziomie, jeśli Lee, Green i Sullinger spełnia pokładane w nich, w tym roku nadzieje i jeśli Heat będą do ogrania. Dużo tych "jeśli"...