piątek, 29 czerwca 2012

Posted by Manek On 17:48 3 komentarze

NBA Draft 2012

Ubiegłej nocy miał miejsce Draft do NBA. Zgodnie z przewidywaniami do Hornets z numerem 1 trafił Anthony Davis. Dalej za to mamy sporo niespodzianek.
1. Anthony Davis (Hornets) - Najlepszy koszykarz tegorocznego draftu, co prawda musi popracować jeszcze nad rzutem i nabrać trochę masy i siły fizycznej, by jak równy z równym walczyć z najlepszymi podkoszowymi ligi, ale i tak prawdopodobnie w ciągu 2-3 stanie się niekwestionowaną gwiazdą ligi. Niezły w offensywie - szybki i zwinny niczym SF i znakomity defensor - świetnie zbiera i blokuje, ma bardzo duży zasięg ramion (224 cm).

2. Michael Kidd-Gilchrist (Bobcats) - Jeden z najlepszych graczy w drafcie, jednak wybór z 2 do Bobcats jest sporą niespodzianką. Świetny obrońca, szybki i atletyczny, potrafiący mijać przeciwników jak tyczki, dobrze się zastawia i nieźle zbiera i przede wszystkim ma mocną osobowość, przez co może stać się prawdziwym przywódcą Rysi. Jego największymi i być może jedynymi poważnym mankamentem są słaby rzut i drybling. Bobcats szukali, co prawda snajpera, ale po pozyskaniu Bena Gordona, bardziej przyda im się lider z prawdziwego zdarzenia. Jest też możliwość, że w Charlotte planują wymienić Kidda-Gilrista na Gasola do Lakers, którzy byli nim mocno zainteresowani, i dorzucić powiedzmy przepłacanych Tyrusa Thomasa, Diopa i Carrolla, żeby kasa się zgadzała.

3. Bradley Beal (Wizards) - ten wybór nie może być niespodzianką, od jakiegoś czasu wiadomym było, że jeśli Beal nie pójdzie z dwójką, to wezmą go Wizards, najlepszy shooting guard w tym drafcie, przebojowy,  świetnie rzuca, dobrze broni, urodzony lider. Beal, Wall i Crawford - w Wizards powstaje bardzo silny backcourt, a po pozyskaniu Okafora i Arizy, będą jeszcze nieźle bronić, przez co staną się poważnym kandydatem do Playoffów.

4. Dion Waiters (Cavs) - największa niespodzianka draftu, przymierzany raczej do Warriors lub Raptors (picki 7 i 8). Okazało się jednak, że największym powodzeniem w tegorocznym drafcie cieszyli się rzucający obrońcy. Jest to niezły SG - dynamiczny, potrafiący grać 1 na 1. Cavs dostaną tak desperacko przez nich poszukiwaną "dwójkę" (Parker i Gibson nie są graczami do podstawowej piątki) i wsparcie dla Irvinga na obwodzie. Osobiście uważam jednak, że Cavs powinni postawić na Barnesa albo Robinsona.

5. Thomas Robinson (Kings) - znakomity wybór, Kings się poszczęściło, dostali gracza, który od razu będzie pokazywał swoją wartość, w parze z Cousinsem za parę lat mogą stworzyć jeden z najlepszych frontcountów w lidze. Najlepszy zbierający w drafcie, potrafi grać zarówno przodem, jak i tyłem do kosza, świetny w trumnie, niezły w obronie. Silny, agresywny, zawsze gra o zwycięstwo, nigdy się nie poddaje, idealny, do tego, by wraz z Evansem zostać mentalnym przywódcą bardzo utalentowanej ekipy z Sacramento.

6. Damian Lillard (Blazers) - często łączony z Blazers, nie od dziś wiadomo, że w Portland szukają rozgrywającego, po tym jak transfer Feltona okazał się niewypałem. Lillard to bardzo szybki i silny PG, świetny strzelec, gorzej podaje i broni. Znakomite uzupełnienie dla Aldridge'a, który nie tyle potrzebuje znakomitych asyst, co kogoś, kto weźmie na siebie ciężar gry i zdobywania punktów, a do tego Lillard nadaje się doskonale.

7. Harrison Barnes (Warriors) - jeden z najlepszych i najbardziej utalentowanych graczy w drafcie, mało kto w Oakland wierzył, że Barnes utrzyma się do 7 picku, raczej łączony z Cavs, a nawet Bobcats. Będzie idealnie pasował do młodej, lubiącej szybką ofensywną grę drużyny Warriors. Świetnie rzuca, jest atletyczny i bardzo sprawny, ma znakomity balans ciałem, słabszy w izolacjach, musi popracować nad defensywą. Jest mocny psychicznie, nawet jeśli słabo wejdzie w mecz może przesądzić o zwycięstwie drużyny. Barnes jest skromny i ułożony, ma potencjał, by stać się gwiazdą ligi na długie lata.

8. Terrence Ross (Raptors) - spora niespodzianka, przez większość ekspertów widziany raczej poza pierwszą 10. Typowy SG, niezły drybling i rzut z miejsca, potrafi dynamicznie wejść pod kosz, lub rzucić z odchylenia, bardzo efektowny. Moim zdaniem nie jest materiałem na gwiazdę, raczej na niezłego gracza do uzupełnienia składu.

9. Andre Drummond (Pistons) - Pistons po cichu liczyli, że Drumont ostanie się do ich wyboru, udało się. Drumont jest graczem, jakiego w Detroit szukano od dawna. Jeden z najbardziej utalentowanych zawodników w tym drafcie. Jest ogromny, przy wzroście 216 waży 127 kg, jest przy tym niewiarygodnie szybki, ze swoją masą i siłą z miejsca będzie mógł rywalizować z najlepszymi centrami w lidze. Drumont to znakomity obrońca, niestety ma wiele braków w ataku, jest jeszcze dość surowy i toporny technicznie, słabo gra tyłem do kosza i czasami zdarza mu się przejść obok meczu, musi także popracować nad zbiórkami. Duża niewiadoma, za parę lat może być graczem pokroju Dwighta Howarda, ale może też nigdy nie przebić się do pierwszego składu i zniknąć w przeciętności będąc kimś w stylu DeSagny Diopa.

10.  Austin Rivers (Hornets)  - gracz któremu szczególnie kibicuje, ze względu na osobę jego ojca - Doca Riversa. SG, który jeśli poprawi podanie, będzie mógł z powodzeniem grać na PG. Typowy snajper, w ofensywie potrafi zrobić niemal wszystko i to często w pełnym biegu, świetnie drybluje, rzuca z wyskoku, penetruje, gra 1 na 1, niestety jest przy tym bardzo egoistyczny i słabo broni. Mimo zaledwie 19 lat ma bardzo dobre warunki fizyczne, jest szybki, zwinny, silny i bardzo skoczny. Jeśli popracuje nad selekcją rzutów, ograniczy głupie straty i solidnie poprawi się w defensywie może być jednym z najlepszych SG w lidze, a może nawet następcą samego Kobe'a.

11. Meyers Leonard (Blazers) - przyszłościowy center, z ogromnym potencjałem, mający znakomite warunki fizyczne, jednak jeszcze bardzo surowy.

12.  Jeremy Lamb (Rockets) - kolejny SG na liście. Niesamowicie szybki, dobrze skaczący, ma ogromny potencjał ofensywny, do tego jest niezłym obrońcą. Jednak na grę na dwójce jest, moim zdaniem, trochę za szczupły i zbyt słaby fizycznie, kto wie, czy jak nabierze nieco masy, nie straci wielu ze swoich zalet.

13. Kendall Marshall (Suns) - najlepszy podający draftu, ma oczy dookoła głowy. Suns znaleźli następcę Nasha. Urodzony przywódca, świetnie dyryguje grą partnerów i kontroluje tempo przeprowadzania akcji. Niestety Marshall ma sporo braków, z których nie wszystkie uda mu się wyeliminować. Mimo wysokiego jak na PG wzrostu (193 cm) nie jest jeszcze dość silny fizycznie, do tego słabo rzuca, słabo broni i nie jest zbyt szybki. Jednak niewątpliwie ma papiery na grę i może stworzyć świetny duet wraz z Marcinem Gortatem. Gdyby Nash został jeszcze na rok w Phoenix mógłby Marshalla wiele nauczyć.

14. John Henson (Bucks) - Bucks pozyskali kolejnego świetnego w defensywie podkoszowego, bardzo dobrze zbiera i blokuje, zostawia sporo potu na boisku, jednak musi popracować nad siłą fizyczną. Sądzę, że gdyby Bucks nie wymieli się z Rockets, z 12 numerem także wybrali by Hensona, więc wymiana była dla nich bardzo korzystna.

15. Maurice Harkless (76-ers) - dziwny wybór Phily, szczególnie, że był do wzięcia Tyler Zeller. Harkless to spory talent, choć jeszcze dużo przed nim pracy. W Sixers będzie mu bardzo ciężko rywalizować o minuty na parkiecie z innymi SF (Iguodala, Young, Turner). Czyżby w Philadelphii szykowały się jakieś spektakularne transfery?

16. Royce White (Rockets) - bardzo wszechstronny forward, świetnie zbiera, nieźle rzuca, potrafi rozgrywać. Ma ogromny potencjał, jednak może stwarzać problemy wychowawcze.

17. Tyler Zeller (Mavs, oddany do Cavs) - świetna uzupełnienie dla Varejao i Thompsona. Wszechstronny center, który według typowań przed draftem miał iść kilka picków wyżej.

18. Terrence Jones (Rockets) - dobry w obronie, atletyczny PF/SF.

19. Andrew Nicholson (Magic) - dobry w obronie, ale drewniany center

20. Evan Fournier (Nuggets) - francuski SG, porównywany do Marco Belinelliego, a nawet Manu Ginobilego.

21. Jared Sullinger (Celtics) - zawodnik, który rok temu byłby murowanym kandydatem do Top 5 draftu, trafił do Celtics z 21 numerem. Ogromny talent, niestety problemy z plecami mogą znacząco skrócić jego karierę w NBA. Jared świetnie gra tyłem do kosza, znakomicie zbiera, jest bardzo silny, dzięki czemu od razu będzie mógł z powodzeniem walczyć z najlepszymi PF w lidze, przy tym jest dobrze wyszkolony technicznie. U boku Garnetta może znacznie poprawić się w defensywie.

22. Fab Melo (Celtics) - kolejny dobry w defensywie i drewniany w ataku center.

23. John Jenkins (Hawks) - typowy combo player, prawdopodobnie najlepiej rzucający gracz w drafcie.

24. Jared Cunningham (Cavs, oddany do Mavs) - szybki, atletyczny SG o niezłym potencjale.

25. Tony Wroten Jr, (Grizzlies) - bardzo wysoki (198 cm) PG o sporym potencjale.

26. Miles Plumlee (Pacers) - atletyczny podkoszowy, który będzie zmiennikiem Roya Hibberta.

27. Arnett Moultrie (Heat, oddany do 76-ers) - Heat mieli dużo szczęścia, trafili niezłego centra, twardego i silnego, typowanego na wybór koło 20 picku. Świetnie rzuca z dystansu, ale niestety słabo broni. Zawodnik oddany do Sixers(Moultrie był do nich przymierzany nawet jako wybór z 15 numerem) w zamian za przyszłe wybory w 1 i 2 rundzie do wykorzystania w ciągu najbliższych 3 lat.

28. Perry Jones (Thunder) - od razu może zostać ważnym zmiennikiem w Thunder. Gracz typowany na miejsce pod koniec drugiej dziesiątki, jednak w ostatniej chwili wyszło na jaw, że ma problemy z kolanami, co przy jego stylu gry może mieć ogromne znaczenie. Jest to zawodnik bardzo skoczny i dynamiczny, szybki, świetnie przygotowany fizycznie, jednak słabszy psychicznie i przeciętny w obronie.

29. Marquis Teague (Bulls) - młodszy i mniej utalentowany brat Jeffa, ma pomóc w wypełnieniu luki po kontuzjowanym D-Rosie.

30. Festus Ezeli (Warriors) - dobrze blokujący nigeryjski środkowy.

piątek, 22 czerwca 2012

Posted by Manek On 15:59 4 komentarze

Miami Heat mistrzami NBA!!!


Heat w piątym meczu serii finałowej pozbawili złudzeń młodą, rządną sukcesów drużynę Thunder. Od początku meczu przeważali po obu stronach parkietu i odnieśli zwycięstwo w wielkim stylu. Kolejny niesamowity mecz  LBJ-a, triple double (26,11,13), zwieńczające niesamowity sezon w jego wykonaniu i w pełni zasłużona nagroda MVP finałów. 
Jestem trochę rozczarowany przebiegiem tej serii, liczyłem na długi, zacięty pojedynek dwóch najbardziej utalentowanych teamów w lidze. Tymczasem oczywistość okazała się inna. Thunder zabrakło doświadczenia. Miami skradli finały, grali bardziej zespołowo, Lebron lepiej kierował grą niż Russell Westbrook. Liderzy zespołu z Oklahomy nie mieli wsparcia od partnerów, Durant i Westbrook we dwójkę zdobywali średnio 57.6 punktów na mecz z 98 całej drużyny! Słabo grał Harden, Thunder mogli na niego liczyć tylko w meczach nr 2 i 5, a ich podkoszowi nie stanowili zagrożenia w ofensywie. W Heat oprócz Jamesa i Wade’a wyróżniali się kolejno Battier, Chalmers i Miller (którego 7/8 za trzy z meczu numer 5 może robić wrażenie) no i oczywiście Chris Bosh. Jak ważny jest to zawodnik dla tej drużyny mogliśmy się przekonać wcześniej, kiedy to bez niego w składzie Heat w tegorocznych playoff przegrali 4 z 9 spotkań, natomiast kiedy był do dyspozycji trenera mieli bilans 11-3!! Drużyna z Miami grała bardziej zespołowo po obu stronach parkietu, i mimo, że Thunder mają wielkie indywidualności zarówno w ataku, jak i w obronie, nie byli w stanie zwyciężyć tej rywalizacji. Paradoksalnie dla Thunder pokonanie w tak znakomitym stylu Mavs, Lakers i Spurs, we wcześniejszych rundach, stało się gwoździem do trumny. Za bardzo uwierzyli w swoją wielkość, młodzi liderzy zbyt często brali sprawy w swoje ręce, zapominając, że drużyna musi stanowić monolit. Reasumując: Thunder jeszcze nie dorośli do zdobycia tytułu, a Heat udowodnili swoją wielkość, zamykając usta wszystkim krytykom, którzy pastwili się nad nimi rok temu.

czwartek, 21 czerwca 2012

Posted by Manek On 00:21 6 komentarze

Spojrzenie na finały i otwarcie transferowego lata

Dawno już się nie udzielałem na blogu, niestety nie miałem na to czasu przez ostatnich parę miesięcy. Postaram się to nadrobić w najbliższej przyszłości.

Mamy właśnie finały, w których Heat (nieoczekiwanie po dwóch trudnych seriach, w których wielu w nich zwątpiło) wyraźnie przeważają nad Thunder. Kluczową rolę w tej serii odgrywa, według mnie, doświadczenie graczy z Miami, którzy w niemal identycznym zestawieniu grają drugie finały z rzędu. Wydaje się, że mają wszystkie atuty w rękach i mogą już jutro zakończyć tą rywalizację. Heat zahartowali się morderczą serią z Celtics. Brakowało im tego rok temu, kiedy jak burza przeszli trzy pierwsze rundy i byli niemal pewniakami w rywalizacji z Mavs. Teraz nie było tak różowo, ale wytrzymali presję zarówno w 4 meczu z Pacers, 6 i 7 przeciwko Celtom, jak i 2 meczu finałów - nie pękają, a Lebron James udowadnia wszystkim niedowiarkom, że jest najlepszym koszykarzem na świecie.
Thunder za bardzo uwierzyli w siebie po łatwym wyeliminowaniu starych mistrzów z Dallas, LA i San Antonio, no i przede wszystkim po fantastycznej serii 5 zwycięstw (4 nad Spurs i 1 nad Heat w pierwszym meczu finałów). Nie mogą zatrzymać LBJ-a, pali się Harden, zbyt małe wsparcie mają od podkoszowych. Jednak nie można ich jeszcze skreślać, bo dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe.

Jako ciekawostkę dodam, że dzisiaj zaczęło się transferowe szaleństwo. Hornets wymienili do Wizards dwóch zawodników: gracza, który wyprzedził kiedyś w głosowaniu na Rookie Of The Year samego Dwighta Howarda - Emekę Okafora i mistrza NBA z 2009 roku (wtedy gracza podstawowej piątki Lakers i odkrycie playoff) - Trevora Arizę za mającego lata sławy dawno za sobą, za to zarabiającego ogromne pieniądze Resharda Lewisa.
Wymiana wydaje się być korzystna dla obu zespołów. Wizards pozbędą się 23,8 mln kontraktu Lewisa w zamian za dwóch solidnych obrońców do pierwszego składu. Tego typu graczy w Waszyngtonie brakowało. Natomiast Hornets mogą wykupić umowę Lewisa, co po skończeniu się kontraktu Kamana da im ponad 30 mln oszczędności, mogą je wydać na klasowych wolnych agentów, jakich będą chcieli przyciągnąć dzięki graczowi, którego wybiorą z pierwszym numerem draftu - Anthonemu Davisovi, a który w krótkim czasie ma stać się gwiazdą ligi. Wizards przy ewentualnym wykupieniu kontraktu Lewisa zyskaliby sporo pieniędzy, ale mogliby je wydać, co najwyżej, na przepłacenie paru przeciętnych zawodników. Jakoś nie wyobrażam sobie, by jakaś gwiazda chciała grać dla tej wypełnionej graczami o wygórowanym ego (choć sporym talencie) ekipy.