piątek, 17 lutego 2012

Posted by Manek On 22:48 1 komentarze

LINCREDIBLE !!!

Nowy Jork ma nowego bohatera, a nazywa się on Jeremy Lin. 24 letni rozgrywający jest największym objawieniem tego sezonu. 

Do soboty 4 lutego miał na swoim koncie ledwie 55 minut spędzonych na parkiecie w tym sezonie, w dziewięciu rozegranych meczach. Wtedy to w pierwszej kwarcie meczu z Nets, Mike D'Antoni zdjął z boiska, po drugim faulu, Imana Shumperta, a w jego miejsce desygnował do gry właśnie Lina. Od tego momentu rozgrywający Knicks zadziwia cały koszykarski świat, prowadząc jednocześnie zespół z Nowego Jorku do rewelacyjnej serii 7 wygranych. Zwycięstwa te nabierają szczególnego znaczenia, gdyż już od następnego meczu, zespół z Nowego Jorku musiał radzić sobie, bez dwóch dotychczasowych liderów - Anthony'ego i Stoudamire'a . Kontuzjowane gwiazdy przecierały oczy ze zdumienia, obserwując poczynania zupełnie do tej pory nieznanego Lina. 5 wygranych, praktycznie bez udziału Melo i Amar'ego mówią same za siebie. 

Jeremy jest prawdziwym liderem, rewelacyjnie panuje nad piłką i często wręcz ośmiesza obrońców przeciwnika, ma znakomity przegląd pola, świetnie współpracuje zarówno z podkoszowymi (szczególnie Chandlerem), jak i obwodowymi, z łatwością wypracowuje, zarówno sobie, jak i partnerom, pozycje do rzutu i co najważniejsze, wybornie kieruje grą Knicks w najważniejszych momentach meczów i potrafi zdobyć zwycięskie punkty (wyrównująca akcja 2+1, na minutę przed końcem i zwycięska trójka w ostatniej sekundzie meczu z Raptors). Jest graczem, jakiego w Knicks bardzo potrzebowano. W serii 7 zwycięstw Lin notuje średnio 24,4 punktu i 9,1 asysty na mecz, przy 51,6 % skuteczności z pola, w tym kosmiczny występ (miałem okazję zobaczyć na żywo w TV:)) i 38 punktów przeciwko Lakers!

Dzięki Jeremy'emu Knicks wyszli z kryzysu, dwa tygodnie temu mieli zaledwie 8 zwycięstw w 23 meczach, teraz z wynikiem 15-15 zmierzają pewnym krokiem do playoff. Dla porównania Nets - drugi zespół z Nowego Jorku, który był pierwszą "ofiarą" Lina, miał przed dwoma tygodniami niemal taki sam bilans jak Knicks (NYK:8-15, NJN:8-16), teraz obie drużyny dzieli przepaść, gdyż Nets po serii ośmiu porażek mają wynik  8-23.
Pod wodzą Lina świetnie zaczęli grać gracze drugiego, a nawet trzeciego planu, jak Landry Fields, Jared Jeffries, czy Steve Novak, a Knicks prezentują zupełnie nową jakość, mają charakter, są waleczni i grają do końca, trzy z tych siedmiu meczów wygrali, mimo niekorzystnego wyniku po trzech kwartach, co wcześniej, w tym sezonie, zdarzyło im się tylko raz.
Zespół z Nowego Jorku na papierze wygląda coraz lepiej, po dodaniu do zespołu J.R Smitha, mają bardzo solidny obwód: Lin, Douglas, Shumpert, Smith i Fields (a w zanadrzu pozostają jeszcze weterani Baron Davis i Mike Bibby), w zestawieniu z imponującym frountcourtem Anthony, Stoudamire, Chandler (+ Jeffries, Walker) Knicks, mimo słabego początku, stać w tym sezonie na wiele. Nurtuje mnie jednak pytanie, czy po powrocie Melo i przyjściu J.R'a, Jeremy będzie miał wystarczająco często piłkę, by wciąż decydować o obliczu drużyny?