I stało się, Dallas Mavericks mistrzami NBA, Dirk z nagrodą MVP finałów.
No i Jason Kidd w końcu zdobył mistrzowski pierścień. Po wielu latach robienia z przeciętnych ekip, czołowych teamów w konferencji, dwóch finałach z Netsami, w końcu w Dallas - mieście, w którym zaczynał przygodę z NBA, udało mu się osiągnąć wymarzony cel. Już nie jako lider zespołu, ale cały czas jako postać pierwszoplanowa.
Dallas bardziej zasłużyli na tytuł. Jak przez całe playoffs, tak w finałach pokazali niesamowitą determinację. W niezapomniany sposób wyrwali Heat mecz nr 2. Później mimo porażki już w pierwszym meczu na własnym parkiecie (po którym byli skazywani na pożarcie) wygrali pozostałe dwa, niezwykle zacięte, mecze u siebie i kolejny mecz na Florydzie. Mecze numer 5 i 6 to była już nerwówka, dużo błędów po obu stronach, tak w ataku jak i w obronie. Zwycięsko z nich wyszli bardziej doświadczeni Mavs. Heat się pogubili, nie wytrzymali presji, grali zrywami, w ten sposób nie mogli zdobyć tytułu, nie w starciu z takimi wyjadaczami. Zawiódł na całej linii LeBron, który był dopiero piątym strzelcem serii finałowej !!! I nie dawał rady w decydujących kwartach. Niby w meczu nr 6 był najlepszym strzelcem w zespole, zdobył "aż" 7 punktów w czwartej kwarcie, ale bilans drużyny z nim na parkiecie wyniósł -24 !!! i był to najsłabszy wynik w jednym meczu spośród wszystkich zawodników finału. W całej serii LeBron zanotował w tej kategorii wynik: -36, dla porównania Bosh: -7, Wade: -4, Terry +22, Marion +28, Chandler +30, Nowitzki +40, Kidd +42. Zatem, biorąc pod uwagę bilans bez danego zawodnika to Dallas z Kiddem na ławce zanotowało wynik -28, z Dirkiem na ławce -26, natomiast Heat z D-Wadem na ławce -10, a z LeBronem na ławce + 22 !!!
Erick Spoelstra to nie Pat Riley, to nawet nie Rick Carlisle, nie potrafił zrobić z Heat zespołu. To Mavs wyciągali konsekwencje z porażek, z każdym meczem grali coraz lepiej. Mecz nr 1 - to zdecydowana przewaga Heat, 2 - równie zdecydowana, ale tylko do połowy czwartej kwarty, 3 - wyrównany mecz ze wskazaniem na Heat, 4 - wyrównany ze wskazaniem na Mavs, 5 - wyrównany z dużo lepszą końcówką w wykonaniu Mavs, 6 - przewaga Mavs, którzy spokojnie kontrolowali wynik, z jednym wyjątkiem w połowie drugiej kwarty.
Mavs zapomnieli o swoich koszmarach z przeszłości, braku koncentracji. Kiedy to nie potrafili udźwignąć roli faworytów. W finałach sprzed pięciu lat, w meczu numer 3 (przy prowadzenieu 2-0) byli jedną nogą mistrzami, kiedy to na niewiele ponad 6 minut do końca prowadzili 13 punktami, ale wtedy D-Wade odwrócił losy rywalizacji. Także rok później, kiedy po wygraniu 67 meczów w sezonie, mieli zacząć marsz po mistrzostwo, a zatrzymali się już w pierwszej rundzie na Warriors.
Finały może nie zachwyciły wyjątkowo wysokim poziomem, ale niewątpliwie mogły się podobać, były szalone zrywy, zacięte mecze, znakomite akcje. No i był Dirk Nowitzki, prawdziwy lider, który nawet mimo słabszej gry przez większość meczu, potrafił w decydujących fragmentach brać ciężar gry na swoje barki i prowadzić Mavs do zwycięstw. Niewątpliwie zasłużył na nagrodę MVP, ponieważ w całych playoffach był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem.
2 komentarze:
Bravo. Świetny tekst. Ciekawa statystyka. Brawo
Ciekawe jak będzie za rok. Czy Heat będą niepokonani czy będą lepsi od nich ? Co osiągną Mavs, którzy z wiecznych przegranych zostali mistrzami w play-off przed którymi chyba nikt na nich nie stawiał ? Zobaczymy...
Prześlij komentarz