Spurs od samego początku kontrolowali tempo gry, byli bardzo zmotywowani, można
było odnieść wrażenie, iż bardziej zależy im na zwycięstwie, niż graczom Heat.
W pierwszej kwarcie z dobrej strony pokazali się Duncan (6pkt) i Ginobili
(4pkt,2as). Parker był bardziej zainteresowany kreowaniem partnerów niż
zdobywaniem punktów (4as i tylko 2pkt w Q1). Po stronie Heat słabo rozpoczął Bosh
(1/5 z gry) i James, który był totalnie niewidoczny, wynik trzymał Wade (8pkt
4/5). Jako ciekawostkę dodam, że po pierwszej kwarcie Green z Nealem mieli na
koncie w sumie 1/2 zza łuku.
Na drugą odsłonę obie ekipy wyszły bardzo skoncentrowane na defensywie, na
efekty nie trzeba było długo czekać, Heat zanotowali 3 starty w 4 pierwszych posiadaniach
i zaczęli od 3 pudeł, na ich szczęście rozregulowane celowniki (1/9 z gry przez
pierwsze 4,5 minuty) nie pozwoliły Teksańczykom na uzyskanie większej przewagi niż
7pkt, a po trafieniach Bosha i Cole (za 3), Heat doszli nawet na 1pkt (26-27).
Wtedy jednak defensywa Heat nieco się rozluźniła i znowu do głosu doszli Spurs zdobywając
13pkt w 6 posiadań i trafiając 4/4 z gry
(w tym 1/1 za 3) i 4/4 osobiste, dzięki czemu na tablicy wyników widniało 40-30
dla SAS. Heat jednak byli jeszcze dalecy od złożenia broni i za sprawą 2 trójek
świetnie tego dnia dysponowanego Mike’a Millera (5/5 zza łuku w całym meczu i
15pkt – rekord tegorocznych PO) i 4pkt Bosha, który się przebudził (7pkt w Q2),
zanotowali nawet run 10-0 i na pół minuty przed końcem drugiej kwarty był remis
po 44. Jednak Spurs nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i po trójkach
Parkera (6pkt i 7as po 2
kwartach) i Neala (11pkt w Q2) w ostatniej sekundzie do
szatni schodzili z 6 punktowym prowadzeniem (50-44). Całkowicie zawodził
LeBron, który w połowie meczu miał tylko 4pkt (2/8 z gry) i na 5 sekund przed
końcem Q2 dał się zablokować Greenowi, co spowodowało szybki kontratak Spurs i trójkę Neala, o której wspominałem wyżej.
W trzeciej odsłonie była już widoczna dominacja Spurs, grali bardzo agresywnie na obu końcach parkietu, piłka w ataku chodziła niczym po sznurku i szybko powiększyli prowadzenie do 13pkt (59-46), głównie za sprawą Greena (zdobył 8pkt z rzędu dla SAS). Wynik starał się trzymać Miller, a po jego dwóch trafieniach zza łuku, Heat doszli jeszcze na 10 punktów (52-62), ale Spurs byli nie do zatrzymania i po runie 11-0 (5pkt Leonarda, 4 Neala) objęli prowadzenie 73-52, i chwilę później 75-54, do tej pory fatalnie w tej kwarcie w ekipie z Florydy grali Wade (0/3 i strata) i Chalmers (0/2 i 3 straty), oraz przede wszystkim James (0/5, w sumie tylko 4 pkt i 2/13 z gry), który wtedy co prawda się przebudził i zanotował cztery skuteczne akcje z rzędu, dzięki czemu Heat doszli jeszcze na 13pkt, jednak to było wszystko na co było stać tego dnia Heat. Trzecią kwartę zakończył dunkiem Splitter i na tablicy widniał wynik 78-63.
W trzeciej odsłonie była już widoczna dominacja Spurs, grali bardzo agresywnie na obu końcach parkietu, piłka w ataku chodziła niczym po sznurku i szybko powiększyli prowadzenie do 13pkt (59-46), głównie za sprawą Greena (zdobył 8pkt z rzędu dla SAS). Wynik starał się trzymać Miller, a po jego dwóch trafieniach zza łuku, Heat doszli jeszcze na 10 punktów (52-62), ale Spurs byli nie do zatrzymania i po runie 11-0 (5pkt Leonarda, 4 Neala) objęli prowadzenie 73-52, i chwilę później 75-54, do tej pory fatalnie w tej kwarcie w ekipie z Florydy grali Wade (0/3 i strata) i Chalmers (0/2 i 3 straty), oraz przede wszystkim James (0/5, w sumie tylko 4 pkt i 2/13 z gry), który wtedy co prawda się przebudził i zanotował cztery skuteczne akcje z rzędu, dzięki czemu Heat doszli jeszcze na 13pkt, jednak to było wszystko na co było stać tego dnia Heat. Trzecią kwartę zakończył dunkiem Splitter i na tablicy widniał wynik 78-63.
Jeśli zawodnicy Heat jeszcze wierzyli w odwrócenie losów spotkania to szybko wiara ta została
rozwiana przez dwie trójki Neala na początku kwarty. Spurs zaczęli od runu 13-0,
by wyjść na prowadzenie 91-63. Prawdziwą kanonadę urządził przeciwnikowi Green, który w 5 minut
zdobył 14 punktów (5/5, w tym 4/4 zza łuku) i przy wyniku 101-72 na boisku w
obu ekipach pojawili się zmiennicy, by dograć spotkanie do końca.
Bohaterami
spotkania byli, moim zdaniem, Neal (24pkt, 6/10 zza łuku, w tym
kilka bardzo ważnych rzutów) i Green (27pkt, 7/9 zza łuku i momentami
świetna defensywa
na Jamesie), którzy pobili swoje rekordy punktowe w playoffs, dzielnie
wspomagali ich Duncan (12pkt, 14 zb, w tym 7 w ataku) i Leonard (14pkt,
2/3 zza łuku, 12zb + praca wykonana w obronie i ataku przeciw LeBronie).
Parker borykający się z kontuzją uda (jego występ w następnym meczu
stoi pod znakiem zapytania) dołożył 6pkt i 8as. Spurs wygrali tablice
52-36.
W Heat na wyróżnienie zasłużył jedynie Miller (15pkt, 5/5 zza łuku),
pozostali zawiedli.
Lebron
miał 11zb, 5as, ale „tylko” 15 punktów, przy niskiej skuteczności
(7/21) i współczynniku (+/-) -32! kiedy był na parkiecie - nie tego
oczekuje się od najlepszego koszykarza na świecie. Wade 16pkt (7/15),
5as
i -29, Bosh 12pkt (4/10), 10zb i -21, natomiast x-factor Game 2, czyli
Mario
Chalmers zagrał bodajże swoje najgorsze spotkanie w playoffs w
dotychczasowej karierze pudłując wszystkie 6
rzutów z gry i notując 0 punktów i 4 straty (przy ledwie 1 asyście).
Heat ani razu nie prowadzili w tym spotkaniu.
Ciekawostki:
- Green i Neal oddali w sumie 13 celnych
rzutów za trzy na 19 prób rekord finałów do tego meczu to było w sumie 14
celnych trójek przez całą drużynę w jednym spotkaniu, wczoraj Spurs go pobili trafiając 16 trójek (na 32 próby) .
-
Rozwój Lebrona w finale (w każdym meczu trafił po 7 razy z pola): G1 -
16 oddanych rzutów i 10 asyst, G2 - 17 rzutów i 7 asyst; G3 - 21 rzutów i
5 asyst. Jak widać z meczu na mecz James rzadziej asystuje, oddając
coraz więcej rzutów na niższej skuteczności, ciekawe jak to będzie
wyglądać w następnych spotkaniach?
- Spurs wygrali drugą połowę 63-33;
Pop,
wraz ze swoim sztabem, wyciągnęli sporo wniosków z poprzedniego
meczu i z precyzją godną najlepszego chirurga obnażyli wszystkie braki w
taktyce przeciwnika. Heat zagrali podobnie w defensywie jak w G2,
jednak różnica w grze Spurs była ogromna, zagrali bardziej agresywnie na
tablicach, oddali więcej rzutów zza łuku i stłamsili rywala świetną
obroną, odcięli partnerów od LeBrona, przez co musiał co chwilę rzucać z
wyskoku z lewej strony (słabszej), albo penetrować, a w pomalowanym
czekali na niego z podwojeniem Duncan lub Splitter.
Game
4 już jutro w nocy, teraz pora na odpowiedź Spoelstry, czy stanie na
wysokości zadania? Sam LeBron nie wygra żadnego meczu, ale jeśli będzie
miał odpowiednie wsparcie, to będzie ciekawie w tej serii.
2 komentarze:
Czego by nie wymyślił Spoestra to Popp i tak to przewidzi i go przechytrzy :) No chyba, że LeBron sam wygra, bo w mojej ocenie go na to stać... GO POPP :D
pamiętasz jak Cuban się wkurzył w wywiadzie, że niby mistrzostwo wygrali dzięki słabej psychice LeBrona? bardzo fajnie wtedy powiedział dlaczego James grał słabiej niż do tego przyzwyczaił, generalnie chodziło o to, że Mavs świetnie realizowali założenia taktyczne w defensywie przeciw niemu i chyba cała drużyna przesuwała się za LeBronem z piłką, by uniemożliwić lub utrudnić mu jak najwięcej możliwych zagrań, to samo robią Spurs, ich boiskowe IQ jest najlepsze w lidze i nie od dziś wiadomo, że Popp dobiera graczy którzy będą doskonale rozumieć taktykę i realizować ją kosztem indywidualnych osiągnięć. GO SPURS:D
Prześlij komentarz