Dziś w nocy finałowa rywalizacja w NBA przenosi się do Teksasu. W pierwszym meczu wypoczęci Spurs po fantastycznym buzzerbeaterze Parkera pokonali Heat, by 3 dni później dość łatwo ulec LeBronowi i spółce.
1-0. 92-88 dla SAS
Seria
zaczęła się dla drużyny z San Antonio wyśmienicie. Mimo iż nie zagrali
najlepszego spotkania i przegrywali przez niemal cały mecz wyrwali Heat
zwycięstwo w
ich hali. Spurs w tym meczu mniej zbierali (37-46), rzucali na niższej
od
przeciwnika skuteczności (45,9 -> 49,1 za 2, i 30,4 -> 32,0 za 3),
a mimo
to wygrali, dlaczego? Głównie za sprawą świetnie zorganizowanej ofensywy
i tylko
4 strat.
Weterani w składzie Spurs pokazali klasę. 37 letni Duncan (20pkt, 14zb)
słabo wszedł w mecz, ale później szkolił kolejnych przeciwników w pomalowanym i
w drugiej kwarcie dzięki jego skuteczności w ataku Spurs utrzymywali tylko
kilku punktową stratę, Parker - przez większość meczu niewyróżniający się - w ostatniej kwarcie dał popis strzelecki
zdobywając 10pkt (w tym kluczowy rzut na 5 sekund przed końcem spotkania) w
całym spotkaniu zanotował 21pkt i 6as. Manu Gino zdobył co prawda ledwie 13
punktów, ale w tym dwie kluczowe trójki (obie przy 5 pkt przewagi Heat), Buzzerbeatera
na 2,5 sec do końca 1 kwarty,
2 osobiste na 3,9 sec do końca trzeciej, no i to podanie do Parkera pomiędzy nogami
biegnącego Cole’a na początku drugiej kwarty, ech...:D
Heat zabrakło koncentracji w 4 kwarcie (tylko 6/17 z gry), wypoczęci Spurs
zacieśnili obronę (duża w tym zasługa świetnie pilnującego LeBrona Leonarda i znakomitego
Duncana) i Heat zaczęli się gubić (5 strat) i mimo iż Lebron wykręcił cyferki
na poziomie 18pkt, 18zb i 10as - obrońcy tytułu nie byli w stanie wygrać. Oprócz
Lebrona w Heat na wyróżnienie zasłużył Wade (17pkt), który w pierwszej połowie grał
tak, jakby znów miał zdrowe kolana, Allen, który trafił 3/4 zza łuku i 3 ważne
osobiste w końcówce, oraz Leonard (po 10pkt i zb) w Spurs.
1-1. 103-84 dla Heat
Heat rozzłoszczeni porażką w pierwszym meczu, wyszli na parkiet bardzo
skoncentrowani. Mecz był wyrównany i niezwykle zacięty, ale tylko do momentu, gdy na trzy i
pół minuty do końca trzeciej kwarty na tablicy wyników widniał rezultat 62-61
dla Spurs. Wtedy znakomita ofensywa Teksańczyków załamała się, a obrońcom
tytułu zaczęło wychodzić niemal wszystko i przez kolejne 7 minut na parkiecie
istniała tylko jedna drużyna. Niesamowity run 33-5 (w tym 25-2 w niecałe 5
minut!!!) w którym Heat trafili 12 z 13
rzutów z gry (w tym 5 na 5 zza łuku) i 4 na 4 z wolnych, podczas gdy Spurs w
tym czasie rzucali ze skutecznością 2/10 z gry i zanotowali aż 5 strat (więcej
niż w całym game 1!!!). W tym czasie dla Heat punktowali: James 11, Chalmers
8, Allen 6, Miller 6 i Anderson 2, Jeszcze zanim ten run się skończył w
drużynie z San Antonio na parkiecie pojawili się zmiennicy (Mills, Joseph,
McGrady, Bonner, Blair), by dograć mecz do końca. Liderem Żaru ponownie był
LeBron James 17pkt, 8zb, 7as 3 prz i 3 bl, w tym ten wspaniały na Splitterze, ech...:D Świetnie
spisali się zadaniowcy Heat: Chalmers 19pkt, Miller 9pkt (3/3 zza łuku), Allen 13pkt
(3/5 za 3), Anderson 9pkt, 5 zb w 14 minut, Haslem, który świetnie bronił
przeciwko Duncanowi, w końcu niezłe spotkanie rozegrał też Bosh 12pkt (6/10 z gry)
i 10zb. W Spurs na wyróżnienie zasłużył Leonard (9pkt i 14zb), który ponownie
pokazał się z dobrej strony broniąc LeBrona ale miał tylko 4/12 z gry,
bezbłędny Danny Green 17pkt i 6/6 z gry (w tym 5/5 zza łuku), tym razem zawiedli
weterani: Parker 13pkt (5/14 z gry) 5as i 5str, Duncan 9pkt (3/13) 11zb i
Ginobili 5pkt(2/6) i 3 straty. Spurs przegrali spotkanie mimo wygranych tablic (44-36)
i wysokiej skuteczności zza łuku (10/20). Heat wyciągnęli wnioski z pierwszego meczu,
zagrali bardziej agresywnie w obronie, odsunęli się nieco od kosza by
przeszkadzać przeciwnikowi w rozegraniu (kosztem zbiórek), dzięki czemu zmusili
rywali do popełnienia aż 16 strat, samym notując ich ledwie 6.
Dzisiaj Game 3. Czy Spurs ponownie obejmą prowadzenie? Czy Popovich szykuje
jakąś niespodziankę? Czy Heat zagrają tak dobrze w obronie jak w Game 2? Przekonamy
się w nocy. Jedno jest pewne będzie to znakomite widowisko, które bez wątpienia
zadowoli niejednego fana koszykówki.
0 komentarze:
Prześlij komentarz