piątek, 14 czerwca 2013

Wielka Trójka pokazuje klasę. Zwycięstwo Heat w Game 4.

Posted by Manek On 16:08 0 komentarze

Miami potrzebowało tej wygranej, by nie stanąć pod ścianą i nie ograniczyć szans na mistrzostwo do minimum. LeBron James zapowiadał przed spotkaniem, że musi zagrać zdecydowanie lepiej niż do tej pory i tak się stało. Erik Spoelstra znalazł sposób by optymalnie wykorzystać swoich liderów. Wreszcie obudził się Dawyne Wade (32pkt, 14/25 z gry, 6zb, 4as i aż 6 przechwytów!). Flash wprost uwielbia mecze o wszystko - zagrał swoje najlepsze spotkanie w tegorocznych playoffs i był prawdziwym liderem Heat w tym meczu. Taką grę Wade'a chciałoby się oglądać zawsze, był bardzo agresywny i waleczny, biegał, skakał, wchodził pod kosz, nawet między 2-3 rywali. LeBron James (33pkt, 15/25 z gry, 11zb, 4as, 2prz, 2bl) również pokazał klasę, zamykając usta hejterom, tym razem Leonard nie był w stanie go zatrzymać. Także Chris Bosh (20pkt, 8/14 zgry, 13zb, 2bl) w końcu zagrał na miarę swoich możliwości, grał twardo i nie forsował rzutów z dystansu, za to pokazał, że wciąż jest jednym z lepszych podkoszowych w grze 1 na 1. Atak Heat funkcjonował tak, jak powinien, byli szybcy, silni, agresywni i precyzyjni, przez co Spurs nie mieli szans na ogranie ich. Po prostu tak grających Heat nie da się ograć i sądzę, że nawet Bulls z 1996 roku nie daliby im wczoraj rady.

Mecz rozpoczął się obiecująco dla Spurs, którzy szybko objęli prowadzenia jumper Parkera, trójka Greena, wjazd Parkera, trójka Neala, kolejny wjazd Parkera i trójka Leonarda, dały im prowadzenie 15-5 po pięciu minutach gry i wydawało się, że może być tak jak w poprzednim meczu. Wtedy liderzy Heat wrzucili wyższy bieg i szybko odrobili straty, by na dwie minuty do końca pierwszej kwarty wyjść na prowadzenie. 29-26 dla Heat po pierwszej kwarcie. 11 pkt miał już LBJ, 10 Flash, a po stronie Spurs - Parker 11, Neal 7.

Drugą kwartę lepiej rozpoczęli Heat od 8-2, wtedy do odrabiania strat zabrał się Duncan (7 pkt w 4 minuty) dzięki któremu Spurs doszli na 3pkt, (38-41), jednak po kolejnych skutecznych akcjach (James, Allen, Bosh) goście ponownie objęli 9-punktowe prowadzenie (47-38). W tym momencie niespodziewanie w roli strzelca wystąpił Diaw, który zdobył 7 punktów, 4 dorzucił Parker (to były jego ostatnie punkty w tym meczu) i po 24 minutach gry był remis po 49.

Trzecia odsłona była pod znakiem wymiany ciosów, początkowo żadna drużyna nie mogła wyjść na prowadzenie wyższe niż 2-3 punkty, dopiero po 6 mintuach Heat udało się zdobyć 7 punktów z rzędu (w tym pierwsze w meczu Chalmersa po rzucie zza łuku), by wyjść na prowadzenie 67-61, wtedy nastąpił okres znakomitej gry obu ekip i po pięknej wymianie ciosów (14-15 w ciągu 5 minut), mieliśmy wynik 81-76 dla Heat po trzech kwartach. LeBron rzucił 9pkt w Q3, Wade dołożył 8, Chalmers i Bosh po 6, natomiast w Spurs Leonard i Duncan po 7, Green 6.

Ostatnia odsłona była już wyraźnie pod dyktando Heat, którzy na każdą skuteczną akcję Spurs odpowiadali równie skutecznie, stopniowo powiększając prowadzenie, co było frustrujące dla koszykarzy z Texasu, którzy ani razu nie zdobyli nawet 4 punktów z rzędu i sprawiali wrażenie zarówno wolniejszych, jak i słabszych fizycznie od graczy z Florydy, widać było po nich wysiłek włożony w poprzednie spotkanie, a ich agresywność i energia z wtorkowego meczu mocno przygasły. Heat wypunktowali ich niczym bokserski mistrz pretendenta do tytułu. Świetnie grał Wade (10pkt), który podczas krótkiej nieobecności Jamesa kolejnymi skutecznymi akcjami odbierał nadzieje zawodników Spurs na odrobienie start. Dzielnie sekundował mu zdobywca 6 punktów w czwartej kwarcie - Bosh (autorzy runu 14-4). W końcu, przy rezultacie 102-87, na korzyść drużyny z Miami, na 4 minuty przed końcem spotkania w drużynie Spurs pojawili się zmiennicy (z Ginobilim), mecz zakończył się zwycięstwem obrońców tytułu 109-93, a ostatnie 9 punktów dla drużyny z Florydy zdobył James. Tym samym Heat odzyskali przewagę własnego parkietu.

Wielka Trójka z Miami zdobyła w sumie 83 punkty (37 na 64 z gry), zebrała 30 piłek (7 w ataku), miała 10 przechwytów i 5 bloków. Dla porównania cała drużyna Spurs miała odpowiednio 93pkt, 36zb (5 w ataku), 5prz, 4bl, natomiast przedwczoraj cała drużyna Heat uzbierała: 77pkt, 36zb(9 w ataku), 9prz i 8bl!! Jako ciekawostkę dodam, że przez 28 minut, które James, Wade i Bosh wspólnie spędzili na parkiecie Heat zdobyli 4 punkty mniej od przeciwnika, odpowiednio 46-50 dla Spurs, a kiedy przynajmniej jeden z nich siedział na ławce było w sumie 63-43 dla Heat!!! Wyróżnienie należy się również Rayowi Allenowi, zdobywcy 14pkt z ławki (miał też najlepszy w meczu wszpóczynnik +/-: +19). 

W ekipie Spurs najwięcej punktów miał Duncan - 20pkt, ale zebrał tylko 5 piłek, Parker po świetnej pierwszej połowie w drugiej zniknął (bez punktów, 0/4 z gry). Ginobili zagrał fatalne spotkanie - był bezproduktywny w ataku i spóźniony w obronie, z nim na parkiecie Spurs tracili niemal 1 punkt do przeciwnika co minutę (+/- na poziomie -22, w ciągu niespełna 26 minut!).

W niedzielę ostatnie starcie w AT&T Center, tym razem to Spurs będą pod ścianą, jeśli przegrają, ich szanse na tytuł drastycznie spadną. Na tę chwilę mocniejsi wydają się Heat, ale sytuacja w tej serii zmienia się jak w kalejdoskopie, jedno jest pewne, żadna z ekip tanio skóry nie sprzeda.




0 komentarze:

Prześlij komentarz